Głupia
Głupia. Tak, była głupia.
Tylko to chodziło jej po głowie tego dnia.
Te wszystkie maile, sms'y, rozmowy... Była głupia.
Przeczytała jeszcze raz te kilka słów. A może...? Może... Chodziło o co innego...?
"Głupia" - skarciła się w myślach. Głupia i pełna nadziei. Taka była. To ją niszczyło.
Dlaczego właściwie do tego doszło, jak to się stało? Teraz już nie była pewna...
Pamiętała tylko jego uśmiech. I oczy... cudowne niebieskie oczy. I rozmowy, tyle rozmów...
A jeszcze więcej milczenia... Głupia!
Jak mogła do tego dopuścić? No tak... nie miała wyboru. Serce zdecydowało za nią.
Ale czemu? Nie potrafiła tego zrozumieć... A może właśnie wiedziała? Teraz nie miało to znaczenia.
Opadła na łóżko, bezsilna. Patrzyła w sufit. Uśmiechnęła się, wspominając coś, co kiedyś napisała...
A po policzkach spłynęły jej łzy. Tak, najwyższy czas.
Wstała z niemałym trudem. Poszła do łazienki, umyła twarz. Założyła buty. Chwyciła portfel i klucze. Wyszła z domu i zbiegła po schodach. Poszła prosto na przystanek. W myślach układała sobie, co mu powie. Nie miała pomysłu, jak mu to powiedzieć, nie raniąc go w żaden sposób... A może to było niepotrzebne, może nic go to nie obejdzie...? Przyjechał autobus. Wsiadła do środka, skasowała bilet. Usiadła na najbliższym wolnym miejscu. Wzrok miała nieobecny, wpatrzony w przestrzeń za oknem. Myśli w jej głowie wyglądały jak film. Pierwsze spotkanie, początkowa niechęć, potem fascynacja, aż wreszcie zakochanie. Spacer nocą, koncert, rozmowa. Potem druga i trzecia... Jak mogła być tak głupia? Ocknęła się, gdy autobus zatrzymał się na właściwym przystanku. Wysiadła. Rozejrzała się wokół. Żołądek skurczył się jej ze strachu. Ale nie zmieniła zdania. Musi to zrobić. A potem odejść.
Ruszyła przed siebie. Nawet nie zauważyła, kiedy dotarła pod jego drzwi. Ujrzawszy je, przełknęła ślinę.
A potem zapukała.
Usłyszała kroki, a potem drzwi się otworzyły. Stanął w nich on. Oczy, uśmiech... Takie, jak pamiętała.
Odwzajemniła go, choć przyszło jej to ciężko.
- Co tu robisz? - Spytał z wesołością w głosie. Nie domyślał się, czemu do niego przyszła.
Spojrzała na niego uważnie, zanim odpowiedziała.
- Muszę Ci coś powiedzieć... Pamiętasz, napisałam kiedyś... - Jąkała się. Wiedziała, że on tego nie lubi, ale nie była w stanie normalnie tego powiedzieć... - Napisałam, że nie poddam się... Nie poddam się, dopóki będę miała o co walczyć...
Spojrzała mu w oczy. Zniknęły z nich radosne iskierki. Posmutniała z tego powodu. Może pamiętał, a może nie. Nie była w stanie tego określić. Otworzył usta, by coś powiedzieć. Nie pozwoliła mu. Szybko wzięła głęboki wdech i wydusiła z siebie te dwa słowa:
- Poddaję się.
smutałkowate, ale bardzo fajnie napisane. ładny styl, fajnie się czyta. więcej :D
OdpowiedzUsuń---------
http://potter-fanfiction.blogspot.com/