niedziela, 29 grudnia 2013

Ścieżki marzeń, skrawki myśli - część 2

Ścieżki marzeń, skrawki myśli
Niemożliwe


Droga dłużyła jej się strasznie. Niby tylko wsiąść do metra, przejechać jedną stację, wysiąść, kilkaset metrów i dom. Trasa na 15 min. Jednak w zimowe wieczory, gdy chłód natychmiast kąsał wystawione fragmenty nagiej skóry, a więc nos czy dłonie, droga zdawała się trwać wieczność. Nie pomagało zasunięcie szczelniej kurtki czy przyspieszenie kroku. Tak też było tym razem. Agnis szła szybko między blokami, kiedy nagle ktoś złapał ją za ramię. Odwróciła się gwałtownie, jednocześnie ręką celując w miejsce, gdzie powinna znajdować się twarz napastnika. Poczuła jak jej paznokcie przejeżdżają po miękkiej skórze policzka i usłyszała cichy syk, prawdopodobnie zaskoczenia bądź bólu. Dopiero wtedy spojrzała na twarz obcego. Momentalnie go rozpoznała i odskoczyła jak oparzona.
- Przepraszam! - Zawołała z rozpaczą w głosie. - Ja... Ja nie chciałam... - Opuściła rękę wbiła wzrok w ziemię. Po chwili jednak podniosła go z powrotem, aż napotkała spojrzenie... Carla. - Nic ci nie jest? - Wymamrotała cicho.
- Spokojnie. - Odparł, dotykając jedną ręką swojego policzka. Agnis natychmiast doskoczyła do niego, by obejrzeć skutki swojej samoobrony. Na policzku widniały trzy szramy, które wynikały ze zdarcia skóry. Wyglądało to trochę, jakby podrapał go kot. Mimo, że nie było to nic poważnego, dziewczyna poczuła się winna. Znowu zaczęła przepraszać, jednak Carl szybko ją uciszył.
- Przestań, to nie twoja wina. Nie powinienem cię tak znienacka zaczepiać... - Agnis już chciała mu przerwać, ale jej na to nie pozwolił. - Swoją drogą, widzę, że umiesz się bronić. - Uśmiechnął się do niej. Dziewczyna słabo odwzajemniła uśmiech, wciąż nieprzekonana jego zapewnieniami. Postanowiła jednak, że zostawi to dla siebie, zapytała więc tylko:
- A tak właściwie, to co tutaj robisz?
- Chciałem ci coś powiedzieć...
- Coś... Co? Skąd wiedziałeś, że będę tędy szła?! Akurat teraz?! - Niepokój zniknął. Zastąpiła go mieszanka ciekawości z czymś na kształt oburzenia. Czyżby ją śledził? Ale po co? Co ona go właściwie obchodzi?
- To... To nieważne... - Na jego twarzy pojawił się wyraz zakłopotania.
- Jak to nieważne? Zresztą... dobrze, najpierw powiedz, co chciałeś powiedzieć... - Patrzyła na niego z wyczekiwaniem w oczach.
- Ja... - Błysk.

***

Ciemność. Potem nagłe, oślepiające światło. Jakieś krzyki, chyba szamotanina. Ale dobiegające z daleka, jakby z innego świata. Potem głos. Głośny, ale spokojny. Chyba o coś pyta...
Agnis gwałtownie otworzyła oczy. Siedziała na krześle. To poczuła od razu. Gdy tylko jej wzrok przyzwyczaił się do oślepiającego światła w pomieszczeniu, zauważyła, że jest zamknięta. Gdzieś w tle widziała kręcących się ludzi, jednak oddzielały ich kraty. Przed nią zaś siedział jakiś człowiek i wciąż natarczywie o coś pytał. Jednak ona nic nie rozumiała. Nie słyszała o co mu chodzi, a może po prostu nie docierało to do niej. Poczuła czyjś dotyk na swojej twarzy. To ją oprzytomniło. Przynajmniej na tyle, że zrozumiała ostatnie słowa mężczyzny, który znajdował się przed nią.
- ...go zabiłaś?
- Co? - Nie miała pojęcia, o co chodzi. Ona kogoś zabiła?
- Pytałem, czemu go zabiłaś? - Ponieważ Agnis wciąż patrzyła na niego nic nie rozumiejącym wzrokiem, dodał: - Jeszcze raz... Czemu zabiłaś Carla? - Ostatnie słowo trafiło ją niczym pocisk.
- Carl. Coś jest z nim nie tak? Coś mu się stało? - Gorączkowo pytała, najwyraźniej wciąż nie rozumiejąc sensu usłyszanych słów.
- Carl nie żyje. Słyszysz mnie? - Poczuła się, jakby ktoś oblał ją znienacka kubłem zimnej wody. Przez chwilę siedziała, nie mogąc powiedzieć ani słowa. Po policzku spłynęła jej samotna łza.
- Jak to? To niemożliwe... - Wyszeptała po dłuższym czasie.
- Ty go zabiłaś. - W tym momencie Agnis zaczęła krzyczeć. Nie były to żadne słowa. Słuchając tego, można było odnieść wrażenie, że jest to swego rodzaju pierwotny zew rozpaczy, niemożliwy do przetłumaczenia na żaden dzisiejszy język. Siedzący przed nią mężczyzna próbował ją uspokoić. Z początku wydawało się, że jest w stanie to zrobić. Dziewczyna przestała krzyczeć, zaczęła jedynie powtarzać w kółko "to niemożliwe"  niczym jakąś modlitwę. Ale na tym się skończyło, nie dało jej się uciszyć w żaden sposób. W końcu mężczyzna wyszedł z celi zrezygnowany, zamykając ją samą ze swoją rozpaczą.
Minęło kilka godzin. Kilka godzin, przez które podjęła decyzję. Agnis uważnie obejrzała swoją celę. Nie było tam zbyt wiele. Ot, prycza, cienki koc do przykrycia się oraz osobna maleńka kabina z toaletą. Nie było to wiele. Ale wystarczy, w końcu była kreatywna...Błysk.

środa, 4 grudnia 2013

Ścieżki marzeń, skrawki myśli - część 1

Ścieżki marzeń, skrawki myśli
Ciepło-Zimno

Przenikliwy dźwięk alarmu odezwał się całkowicie niespodziewanie. Mimo przeszkolenia w przypadku podobnych sytuacji, oczywistym było, że teraz zapanuje chaos. Mimo to, ona usilnie wierzyła, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, nikomu nic się nie stanie, a krytyczna sytuacja zostanie zażegnana.
- Proszę, ustawcie się parami. Udamy się teraz do najbliższego wyjścia ewakuacyjnego. - W głosie nauczycielki słychać było słabo skrywaną panikę. Jednak mimo to wszyscy posłusznie ustawili się, bardziej podekscytowani niż przerażeni. Także droga na zewnątrz obyła się bez większych przeszkód, bo dym nie dotarł jeszcze do tej części budynku. W tym momencie wydawało jej się, że naprawdę wszystko będzie dobrze, choć raz. Wydostali się na boisko – umówione miejsce zbiórki. Wszyscy, cali i zdrowi. Wkrótce zjawiły się także inne klasy. Wyglądało na to, że wszystko jest w porządku... Aż do czasu, gdy nie zostało ogłoszone, że to wszyscy. Wiedziała, że to nieprawda. Nigdzie nie było jego. Rzuciła się biegiem z powrotem z stronę budynku. Jego kształt osnuty był gęstym, szarym dymem, ale płomieni nie było widać. Nauczyciele coś do niej krzyczeli z tyłu. Uczniowie też. Zignorowała ich, biegnąc najszybciej jak potrafiła. Wkrótce dopadła do drzwi wejściowych. Otworzywszy je, wskoczyła do środka, prosto w kłęby dymu. Zasłoniła usta i ruszyła przed siebie. Wiedziała, gdzie szukać. Po schodach i w lewo. Zobaczyła płomienie na korytarzu. I usłyszała kaszel. Głośny, wyraźnie słyszalny mimo dymu i trzasku ognia. Pobiegła w tamtą stronę. Dotarła do drzwi jednej z klas. Dźwięk wyraźnie dobiegał ze środka. Tam też go dostrzegła. Zgięty w pół, kaszlał intensywnie, starając się zasłonić twarz.
- Carl! - Zawołała rozpaczliwie jego imię. - Słyszysz mnie?! - Podniósł lekko głowę, jednak nie była pewna, czy ją dostrzegł. Chciała dostać się do wnętrza pomieszczenia, jednak w tym momencie część wejścia zawaliła się, sypiąc iskrami dookoła. Kilka dotarło do niej. Syknęła z bólu, jednak determinacja sprawiła, że nie przejmowała się tym teraz.
- Carl! Proszę! Błagam, chodź! - Wyciągnęła rękę w jego kierunku, chcąc mu pomóc. Ten jednak tylko spojrzał na nią, po czym słabym głosem, zanosząc się kaszlem odparł:
- Zostaw mnie... Uciekaj...
- Nie ma mowy! Bez ciebie nigdzie się stąd nie ruszam! - Po policzku płynęły jej łzy, natychmiast wyparowując w gorącym powietrzu. Widząc, że on nie zamierza nigdzie się ruszyć, nie bez wysiłku przeskoczyła zagradzający wejście gruz.
- Dalej, idziemy! - Wzięła go pod ramię i zdecydowanie zaczęła wyprowadzać z piekła, które szalało wokół... Dym zasłaniał jej pole widzenia i dusił, ogień parzył. Wydawało jej się, że widzi wyjście... A może to tylko złudzenie? Halucynacja spowodowana brakiem tlenu? Nie wiedziała. Przed jej oczami pojawiła się ciemność. Nie była już pewna, czy kroczy do przodu, czy może się cofa albo leży na ziemi? Jedyne co czuła, to jego ciężar na swoim ramieniu. A potem wszystko straciło znaczenie. Błysk.
***
Cisza dookoła była nienaturalna. Było już dawno po wszystkich zajęciach, a budynek pozostał opustoszały. Jedynie woźny siedział u siebie, oglądając kolejny mecz w telewizji – a przynajmniej tak przypuszczała, bo zawsze to robił. No, nie był taki całkiem sam. Zostali jeszcze oni. Pracowali razem nad projektem. Jednak praca ta przebiegała w ciszy, której żadne z nich nie odważyło się przerywać. Siedzieli więc naprzeciwko siebie, zapisując jakieś notatki. Co jakiś czas ona podnosiła głowę i patrzyła uważnie na jego pochyloną sylwetkę. Próbowała złapać jego spojrzenie, jednocześnie nie chcąc by zauważył, że mu się przygląda. Oczywiście było to całkowicie absurdalne, ale nie myślała o tym. W pewnym momencie zamiast na niego, spojrzała za okno. Z nieba powoli spadały drobne, lodowe płatki.
- Śnieg! - zawołała cicho, przerywając tym samym niezręczne dla niej milczenie. Uśmiechnęła się lekko, po czym wróciła wzrokiem do jego osoby.
- Faktycznie... - I on się uśmiechnął, po czym spojrzał na nią. Jego oczy były niczym dwa zwierciadła o magicznej mocy. Ich intensywnie niebieska barwa przyciągała niczym magnes. Teraz nie mogła już oderwać od nich wzroku. On także na nią patrzył. Obserwował ją uważnie, ale było w tym coś więcej. Wtedy ona odwróciła wzrok i spojrzała na zegar na ścianie.
- Już późno... - Szepnęła, po czym wstała gwałtownie. - Powinnam już iść, ale... Pomogę ci jeszcze to sprzątnąć, dobrze?
- Nie trzeba, poradzę sobie... - Odparł stanowczym głosem. Jednak była w nim jakaś specyficzna nuta, której nie potrafiła odgadnąć. Jednak postanowiła o niej zapomnieć, więc powoli ruszyła do wyjścia, z żalem, że musi już iść. - Agnis...? - Jego zatrzymał ją. Odwróciła się powoli, zaskoczona. Teraz on także stał. Podszedł do niej jakby z lekką obawą.
- Agnis? - Powtórzył, cicho i niepewnie.
- Tak? O co...? - Nie dokończyła. Nagle jego dłoń wplotła się w jej włosy, a jego usta zetknęły się z jej. Nastąpiła eksplozja uczuć, emocji, obrazów, dźwięków, zapachów. Wszystkich zmysłów. Błysk.

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Ścieżki marzeń, skrawki myśli - prolog

Ścieżki marzeń, skrawki myśli
Prolog

Myśl za myślą, wspomnienie za wspomnieniem. 
Uśmiech za uśmiechem, łza za łzą. 
Śmierć. Życie. Miłość. Nienawiść. 
Wieczność.
***
Cichy, ciemny pokój. Niewyraźne kształty rysujące się w środku. Ludzka postać leżąca skulona na łóżku. Oddycha spokojnie, oczy ma zamknięte. Jej usta poruszają się powoli, jakby coś szeptały... Nie wydobywa się z nich jednak żaden dźwięk. Błysk.
***
- Proszę... - Wyszeptała cicho. Jej oczy błagalnie patrzyły na niego. Jej ręce drżały, gdy chciała ująć w nie jego dłonie. W ostatniej chwili rozmyśliła się i gwałtownie je cofnęła. Pochyliła głowę zawstydzona. Próbowała walczyć z nadchodzącymi łzami. Nie do końca jej się to udało i jedna z nich ściekała jej teraz po policzku. Szybko wytarła ją wierzchem dłoni, po czym powoli uniosła głowę i na powrót zajrzała w jego oczy. Były równie niewzruszone co wcześniej. Chłodne i przenikliwe.
- Nic z tego. Wiesz dobrze, że nie mogę. - Odparł, a ona w tym momencie zrozumiała, że nie o to chodzi. Gdyby chciał, mógłby. Ale nie chce. Zacisnęła pięści, starając się powstrzymać od płaczu. Udało jej się, przynajmniej na tak długo, by mu odpowiedzieć.
- Rozumiem. W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak odejść z twojego życia. - Ton jej głosu był bez wyrazu, obojętny. Odwróciła się i odeszła, sztywno krocząc ku ciemności przed sobą. Nie odwróciła się. Nie miała po co. W końcu nie była dla niego ważna... Błysk.