Ścieżki marzeń, skrawki myśli
Niemożliwe
Droga dłużyła jej się strasznie. Niby tylko wsiąść do metra, przejechać jedną stację, wysiąść, kilkaset metrów i dom. Trasa na 15 min. Jednak w zimowe wieczory, gdy chłód natychmiast kąsał wystawione fragmenty nagiej skóry, a więc nos czy dłonie, droga zdawała się trwać wieczność. Nie pomagało zasunięcie szczelniej kurtki czy przyspieszenie kroku. Tak też było tym razem. Agnis szła szybko między blokami, kiedy nagle ktoś złapał ją za ramię. Odwróciła się gwałtownie, jednocześnie ręką celując w miejsce, gdzie powinna znajdować się twarz napastnika. Poczuła jak jej paznokcie przejeżdżają po miękkiej skórze policzka i usłyszała cichy syk, prawdopodobnie zaskoczenia bądź bólu. Dopiero wtedy spojrzała na twarz obcego. Momentalnie go rozpoznała i odskoczyła jak oparzona.
- Przepraszam! - Zawołała z rozpaczą w głosie. - Ja... Ja nie chciałam... - Opuściła rękę wbiła wzrok w ziemię. Po chwili jednak podniosła go z powrotem, aż napotkała spojrzenie... Carla. - Nic ci nie jest? - Wymamrotała cicho.
- Spokojnie. - Odparł, dotykając jedną ręką swojego policzka. Agnis natychmiast doskoczyła do niego, by obejrzeć skutki swojej samoobrony. Na policzku widniały trzy szramy, które wynikały ze zdarcia skóry. Wyglądało to trochę, jakby podrapał go kot. Mimo, że nie było to nic poważnego, dziewczyna poczuła się winna. Znowu zaczęła przepraszać, jednak Carl szybko ją uciszył.
- Przestań, to nie twoja wina. Nie powinienem cię tak znienacka zaczepiać... - Agnis już chciała mu przerwać, ale jej na to nie pozwolił. - Swoją drogą, widzę, że umiesz się bronić. - Uśmiechnął się do niej. Dziewczyna słabo odwzajemniła uśmiech, wciąż nieprzekonana jego zapewnieniami. Postanowiła jednak, że zostawi to dla siebie, zapytała więc tylko:
- A tak właściwie, to co tutaj robisz?
- Chciałem ci coś powiedzieć...
- Coś... Co? Skąd wiedziałeś, że będę tędy szła?! Akurat teraz?! - Niepokój zniknął. Zastąpiła go mieszanka ciekawości z czymś na kształt oburzenia. Czyżby ją śledził? Ale po co? Co ona go właściwie obchodzi?
- To... To nieważne... - Na jego twarzy pojawił się wyraz zakłopotania.
- Jak to nieważne? Zresztą... dobrze, najpierw powiedz, co chciałeś powiedzieć... - Patrzyła na niego z wyczekiwaniem w oczach.
- Ja... - Błysk.
***
Ciemność. Potem nagłe, oślepiające światło. Jakieś krzyki, chyba szamotanina. Ale dobiegające z daleka, jakby z innego świata. Potem głos. Głośny, ale spokojny. Chyba o coś pyta...
Agnis gwałtownie otworzyła oczy. Siedziała na krześle. To poczuła od razu. Gdy tylko jej wzrok przyzwyczaił się do oślepiającego światła w pomieszczeniu, zauważyła, że jest zamknięta. Gdzieś w tle widziała kręcących się ludzi, jednak oddzielały ich kraty. Przed nią zaś siedział jakiś człowiek i wciąż natarczywie o coś pytał. Jednak ona nic nie rozumiała. Nie słyszała o co mu chodzi, a może po prostu nie docierało to do niej. Poczuła czyjś dotyk na swojej twarzy. To ją oprzytomniło. Przynajmniej na tyle, że zrozumiała ostatnie słowa mężczyzny, który znajdował się przed nią.
- ...go zabiłaś?
- Co? - Nie miała pojęcia, o co chodzi. Ona kogoś zabiła?
- Pytałem, czemu go zabiłaś? - Ponieważ Agnis wciąż patrzyła na niego nic nie rozumiejącym wzrokiem, dodał: - Jeszcze raz... Czemu zabiłaś Carla? - Ostatnie słowo trafiło ją niczym pocisk.
- Carl. Coś jest z nim nie tak? Coś mu się stało? - Gorączkowo pytała, najwyraźniej wciąż nie rozumiejąc sensu usłyszanych słów.
- Carl nie żyje. Słyszysz mnie? - Poczuła się, jakby ktoś oblał ją znienacka kubłem zimnej wody. Przez chwilę siedziała, nie mogąc powiedzieć ani słowa. Po policzku spłynęła jej samotna łza.
- Jak to? To niemożliwe... - Wyszeptała po dłuższym czasie.
- Ty go zabiłaś. - W tym momencie Agnis zaczęła krzyczeć. Nie były to żadne słowa. Słuchając tego, można było odnieść wrażenie, że jest to swego rodzaju pierwotny zew rozpaczy, niemożliwy do przetłumaczenia na żaden dzisiejszy język. Siedzący przed nią mężczyzna próbował ją uspokoić. Z początku wydawało się, że jest w stanie to zrobić. Dziewczyna przestała krzyczeć, zaczęła jedynie powtarzać w kółko "to niemożliwe" niczym jakąś modlitwę. Ale na tym się skończyło, nie dało jej się uciszyć w żaden sposób. W końcu mężczyzna wyszedł z celi zrezygnowany, zamykając ją samą ze swoją rozpaczą.
Minęło kilka godzin. Kilka godzin, przez które podjęła decyzję. Agnis uważnie obejrzała swoją celę. Nie było tam zbyt wiele. Ot, prycza, cienki koc do przykrycia się oraz osobna maleńka kabina z toaletą. Nie było to wiele. Ale wystarczy, w końcu była kreatywna...Błysk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz